Dostajesz zaproszenie na LinkedIn od kogoś, kto wydaje się ciekawym kontaktem, przyjmujesz zaproszenie i niecałe 5 minut później otrzymujesz ofertę. W zasadzie to może jest forma, w której przynajmniej jesteś w jasnej sytuacji, bo może być też tak, że dostaniesz wiadomość pochwalną w kontekście Twojego ostatniego posta, a dopiero później strzał ofertą między oczy. Dla osób, które mierzą tylko skuteczność – 10% to poziom reakcji, który jest satysfakcjonujący, i nie zwracają uwagi na to, jak to wpływa na postrzeganie ich osobiście. Mnie chyba nic bardziej nie irytuje, niż kiedy próbuję się grzecznie zaangażować w rozmowę, bo to taki standard platformy, po czym okazuje się, że biorę udział w procesie sprzedaży, którym nie jestem zainteresowana, i – co więcej – nie jest jego odbiorcą.