Wyobraź sobie, że stoisz na scenie przed tysiącem ludzi. W powietrzu czuć oczekiwanie, napięcie jest niemal namacalne – jak cisza tuż przed ude- rzeniem pierwszego dźwięku orkiestry. Reflektory oślepiają, dłonie lekko się pocą, a Ty… nie masz gotowej prezentacji. Masz tylko swoją opowieść – własne doświadczenia, emocje, drogę, którą przeszedłeś. Serce bije szybciej, bo prze- cież każde słowo może zostać ocenione, skomentowane, zapamiętane. To uczu- cie zna każdy lider, który po raz pierwszy publikuje post na LinkedInie, X czy innej platformie społecznościowej.
Dział: Personal branding
.
Jeszcze kilkanaście lat temu social media traktowano jako nowinkę technologiczną i narzędzie do podtrzymywania kontaktów ze znajomymi. Pojawiały się na marginesie działań marketingowych i były raczej dodatkiem do „prawdziwej” pracy niż jej kluczowym elementem. Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
Klienci często wybierają produkty lub usługi nie tylko na podstawie ich jakości, lecz również ze względu na emocjonalne i wartościowe skojarzenia związane z marką – podkreśla mgr Kinga Oszust, doktorantka i asystentka w Katedrze Marketingu na Wydziale Zarządzania Politechniki Rzeszowskiej.
Obawiamy się, że pewnego dnia ktoś odkryje, że nigdy nie byliśmy kompetentni, że nasze osiągnięcia to wypadek przy pracy, wynik szczęśliwego zbiegu okoliczności, a nie efekt rzeczywistych umiejętności. Syndrom impostora nie jest nowym zjawiskiem, ale w świecie social mediów stał się jeszcze bardziej widoczny. W końcu nigdy wcześniej nie byliśmy tak narażeni na ocenę i krytykę zarówno ze strony odbiorców, jak i samego siebie.
Informacja jest walutą, a wiedza – najlepszą wizytówką, jaką możesz mieć. Bo nawet wtedy, gdy masz genialny produkt, unikalną usługę i pasję do tego, co robisz, ale nikt o tym nie wie, to Twoja marka po prostu nie istnieje w świadomości odbiorców. Właśnie dlatego artykuły eksperckie i wywiady są tak potężnym narzędziem. To nie tylko sposób na pokazanie swojej wiedzy, ale przede wszystkim na budowanie autorytetu, zdobywanie zaufania i zwiększanie widoczności w sieci.
Czy można stać się liderem poprzez wpływ budowany w social mediach? A jak wygrywa się kampanie polityczne? Właśnie tak. Współczesne przywództwo coraz częściej przenosi się do przestrzeni online, gdzie to, jak się komunikujemy, jakie wartości reprezentujemy i w jaki sposób angażujemy społeczność, definiuje naszą wiarygodność. Czy każdy lider musi być w mediach społecznościowych? Niekoniecznie, ale żyjemy w czasach, w których niemal każdy sprawdza osoby, z którymi chce współpracować. Te, których merytorycznych publikacji nie sposób znaleźć, często wydają się mniej wiarygodne.
Żyjemy w dobie marek osobistych i dbania o profesjonalny wizerunek nie tylko
w social mediach i nie tylko prowadząc własny brand.
Wyobraź sobie, że wchodzisz na scenę pełną ludzi. Nie znasz ich, ale wiesz, że patrzą na Ciebie z uwagą. Część z nich bije brawo, ktoś krzyknie: „Świetnie, tak trzymaj!”. Ale nagle, z końca sali, ktoś rzuca Ci butem. Nie masz czasu się bronić, bo zaraz leci kolejny – tym razem kamień. I choć większość widzów milczy, nie możesz ich rozróżnić od tych, którzy właśnie podnoszą rękę, by cisnąć w Twoją stronę kolejnym oskarżeniem, kpiną czy złośliwością.
Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego marki tak często chwytają się wielkich liczb, jakby miały być one gwarancją ich sukcesu? Czy miliony followersów na Instagramie, tysiące lajków pod postem czy imponująca liczba sprzedanych egzemplarzy zawsze oznaczają rzeczywisty sukces? Niestety, w świecie PR i kreacji wizerunku, gdzie liczbom przypisuje się niemal magiczną moc, zbyt często zapominamy o jednej istotnej kwestii: jakość zawsze bije ilość na głowę.
Social media stały się nie tylko oknem na świat, ale też lustrem, w którym przegląda się nasza tożsamość – zarówno prywatna, jak i zawodowa. Platformy, które miały zbliżać ludzi, często wywierają presję bycia „idealnym” w oczach innych. Dla przedsiębiorców to pozornie niewinne narzędzie promocji bywa też pułapką, prowadzącą do przekształcenia autentycznych wartości marki w coś, co spełnia wyłącznie chwilowe oczekiwania algorytmów i odbiorców.
Werze cyfrowej, gdzie treści online pojawiają się z prędkością światła, wydanie e-booka jest początkiem wyzwania. Współczesny autor, chcąc dotrzeć do szerokiego grona czytelników, musi wejść na pole bitwy, jakim są media społecznościowe. To tutaj rozgrywa się walka o uwagę użytkowników, a sukces zależy od zdolności do przebicia się przez szum informacyjny i wyróżnienia swojej oferty w oceanie treści. Jak zatem sprawić, by Twój e-book nie tylko zaistniał, ale także zyskał grono lojalnych odbiorców? Czy istnieje uniwersalna recepta na sukces w świecie social mediów, gdzie jednego dnia jesteś na szczycie, a drugiego – zapomniany?
Wświecie mediów społecznościowych każdy profil, każda publikacja i każde zdjęcie mają swoje drugie dno, czasem bardziej związane z iluzją niż z rzeczywistością. Wystarczy szybki rzut oka na Instagram, TikTok czy LinkedIn, by poczuć, że inni osiągnęli coś, co nam wydaje się dalekie do zdobycia – sukces, prestiżową współpracę, tysiące fanów. Nic dziwnego, że czujemy pokusę, by zbliżyć się do tego poziomu „idealnego życia”, nawet jeśli będzie to wymagać trochę podkoloryzowania rzeczywistości. „Fake it till you make it”, czyli „udawaj, aż osiągniesz sukces”, stało się mantrą pokolenia, które żyje pod stałym wpływem cyfrowego świata.